Badacz zwraca uwagę, że swoje wnioski opiera na dokumentacji naukowej z poprzednich badań w Wolinie i okolicach, które rozpoczęły się już w 1828 roku. – Mogę stwierdzić, że istnieje szansa, że Jomsborg nie został założony na Wolinie, jak wcześniej sądzili historycy, ale w pobliżu wyspy – uważa polski archeolog. Z kolei w Tytuł audycji: Zaklinacze czasu. Prowadzi: Anna Hardej. Gość: Marek Kryda (autor książki "Polska wikingów") Data emisji: 11 .01.2020. Godzina emisji: 14.15. ac/kd. Zobacz więcej na temat Od Skandynawii po wybrzeża Szkocji i Anglii, Bretanię, a nawet Amerykę, Wikingowie żeglowali po morzach i najeżdżali napotkane ziemie. Jeden konkretny wódz wojowników zasłynął jako zaciekły i przebiegły wojownik, siejący postrach wszędzie, gdzie wylądował: Ragnar Lodbrok. Potrafili te gołe i mało przyjazne skały zagospodarować i zasiedlić. I mieszkają tam do dziś dnia. I mają się dobrze. Wikingowie byli też na Grenlandii. I pobyt Wikingów na Grenlandii nie był tylko chwilowy. Osadnictwo to było trwałe i ugruntowane, zarówno na południowo-wschodnim jak i na zachodnim wybrzeżu Grenlandii. Mam nadzieje,że nie przyczynię sie swoim postem do załamania psychicznego jakiegoś wikińskiego fanboja kiedy sobie uświadomi,że wielki wódz wikingów Brodir został wypatroszony jak świniak przez irlandzkiego chrześcijańskiego woja .Jeszcze raz dobitnie: Ulf Niespokojny to nie był żaden wiking to był Iryjczyk (dziś O historycznym Ragnarze nie wiemy zbyt wiele. Wedle źródeł frankijskich, skandynawski wódz o imieniu Reginheri (albo Regneri, Reginerus, Ragenarius) wadził się z samym cesarzem Karolem II Podróże wikingów pokazały nam, że byli ciekawymi odkrywcami. Interesowała ich wbrew pozorom nie tylko walka. Zajmowali się również eksploracją, osadnictwem oraz uprawianiem roli na farmie. Epoka wikingów, która jest nam znana z licznych seriali i opowieści miała miejsce w okresie od 800 do 1190 roku. W miarę, jak Władca Zachodniej Dziczy dorasta i staje się coraz starszym mężczyzną, smoki zaczynają powoli, stopniowo znikać z życia wikingów i wracać do oceanu, gdzie zapadają w hibernację, pozwalającą im na niezakłócony sen trwający setki lat. Czkawka prosi wówczas Śledzika (który został poetą), aby w swoich dziełach Nie bez powodu wikingów określa się mianem zdobywców północnego Atlantyku. Nie tylko udało im się skolonizować Islandię, ale także, pod koniec X wieku, założyć osady na terenie Grenlandii. Jedną z nich było Brattahlid, które znajdowało się na terenach odpowiednich pod uprawę, co odpowiadało potrzebom kolonizatorów. Odpowiadając na każde pytanie, zastanów się dokładnie nad swoją osobowością i zachowaniem, a następnie wybierz odpowiedź, która najlepiej odzwierciedla to, kim jesteś. Pamiętaj, że nie ma dobrej ani złej odpowiedzi - ten quiz ma po prostu pomóc Ci odkryć, do której postaci z Wikingów jesteś najbardziej podobny. lg2lK. Kategoria: Średniowiecze Data publikacji: Autor: Przy tekście pracowali także: Maria Procner (redaktor) Maria Procner (fotoedytor) W strachu przed ich brutalnością żyły cała Anglia i Francja. Tortury wikingów stały się niesławnym symbolem pogańskiego bestialstwa. Krwawy orzeł, patroszenie wrogów... Ale jaka jest prawda o wikińskich torturach? I które z nich były najgorsze? Jedno jest pewne: czarna legenda wyprzedzała wojowników z Północy, gdziekolwiek się udawali. Opowieści o torturach i festiwalach mordowania, jakie urządzali sobie wikingowie podczas wypraw wojennych, wywoływały wśród mieszkańców chrześcijańskiej Europy taki lęk, że często na sam widok charakterystycznych statków po prostu uciekali. Nawet Karol Wielki, usłyszawszy o flocie zbliżającej się do granic jego kraju, miał – według relacji biografów – zalać się łzami. Czego tak bardzo się obawiano? Orzeł, którego nie było Najbardziej drastyczną torturą (a jednocześnie metodą egzekucji), którą dziś przypisuje się wikingom, był tak zwany „krwawy orzeł”. Pomysłodawca tego rytualnego sposobu uśmiercania ofiary musiał być obdarzony wyjątkowo sadystyczną wyobraźnią. Wycinanie orła polegało bowiem na… wyrąbaniu siekierą żeber od strony pleców, a następnie wywleczeniu ich na zewnątrz. Finalną „dekoracją” były płuca nieszczęśnika, które rozpinano na otwartej klatce piersiowej, by przypominały skrzydła. Właśnie tą metodą, zgodnie z opisami licznych autorów sag o ludziach Północy, miał pomścić śmierć ojca Ivar Bez Kości. Skald Sigvat w swoim wierszu datowanym na 1030 rok relacjonował: „Ivar, który rezydował w Yorku, wyciął orła na plecach Aelli [z Nortumbrii – przyp. red.]”, co zostało później podchwycone przez kolejnych biografów i poetów. „Saga o Orkadach” z 1200 roku zawiera już kompletny opis rytuału – i to w wykonaniu nie samego Ivara, ale także innych wikingów. Man in Question/CC BY-SA Przez lata uważano, że ta scena z kamienia Stora Hammars przedstawia torturę „krwawego orła”. Ile jest prawdy w tych opowieściach? Cóż orzeł od wieków był kojarzony ze zwycięstwem, więc przywódcy północnych ludów z pewnością miewali jego wizerunek na chorągwiach. Tak opisuje emblemat słynnego Ragnara Bernard Cornwell w powieści „Zwiastun burzy”, drugiej części bestsellerowego cyklu „Wojny wikingów”: W końcu zobaczyłem jedną z ostatnich duńskich grup broniących się przed hordą napierających Sasów. Ruszyłem ku nim pędem i nagle rozpoznałem chorągiew, pod którą walczyli. Skrzydło orła. To był Ragnar. Nie oznacza to jednak, że uwieczniali symbol dumnego ptaka również na ciałach swoich wrogów. Współcześni historycy są raczej zgodni, iż tego rodzaju tortura nie mogła być stosowana regularnie. Dlaczego? Po pierwsze, ofiara już w początkowej fazie zmarłaby wskutek upływu krwi, na długo przed ukończeniem „dekoracji”. Po drugie, jest bardzo prawdopodobne, że cała historia została zwyczajnie zmyślona! Badacze przypuszczają, iż Sigvat mógł po prostu użyć metafory orła dopadającego zdobyczy (ptakiem byłby oczywiście Ivar, a upolowanym – Aella). A co z wyrytymi na na kamieniu Stora Hammars z Gotlandii scenami, które długo interpretowano jako świadectwo istnienia tej drastycznej tortury? Już w latach 80. w prasie naukowej pojawiły się głosy krytyczne wobec tej hipotezy. Historyczka z Yale University, Roberta Frank, dowodziła na przykład, że im młodsze relacje z egzekucji, tym bardziej są brutalne. Niewykluczone zatem, że „krwawy orzeł” był jedynie bujdą wymyśloną przez chrześcijan, wynikającą ze złego tłumaczenia i panicznego lęku. Według konkurencyjnej teorii drapieżnego ptaka nie wycinano, a rysowano na plecach pokonanego przeciwnika, by okazać swą dominację. Ale to, że najsłynniejsza wikińska tortura okazała się błędem w interpretacji, nie oznacza bynajmniej, że wojownicy z Północy nie znali i nie stosowali innych drastycznych metod… Inspiracją do napisania tego artykułu był drugi tom sagi „Wojny wikingów” Bernarda Cornwella pod tytułem „Zwiastun burzy„, wydawanej nakładem wydawnictwa Otwarte. Król Edmund i drzewo tortur Również w przypadku tego sposobu pastwienia się nad wrogiem głównym bohaterem (a raczej: katem) był Ivar, którego niejednokrotnie nazywano „najbrutalniejszym z wikińskich przywódców”. W 870 roku, po pokonaniu armii króla Edmunda we Wschodniej Anglii, zażyczył sobie, by pojmany europejski władca wyrzekł się swojej wiary. Polecił więc swoim wojownikom przywiązać go do drzewa i wychłostać. Kiedy to nie pomogło – Edmund miał bez przerwy wzywać Chrystusa, co w takiej sytuacji nie wydaje się specjalnie dziwne – obrzucono monarchę kamieniami, a następnie potraktowano jako tarczę strzelecką. Ostatecznie zrezygnowany Ivar kazał ściąć ofiarę. Historia egzekucji Edmunda szybko rozniosła się po Europie. I na podstawie tych opowieści między rokiem 985 a 987, czyli ponad sto lat później, powstała biografia władcy. Do tego czasu opisy okrucieństwa wikingów zdążyły już przybrać bardzo egzaltowany charakter. Posądzano ich na przykład o celowe odtworzenie męczeństwa ukrzyżowanego Chrystusa i świętego Sebastiana, który zginął naszpikowany strzałami. Problem w tym, iż ówcześni ludzie Północy nie mogli znać chrześcijańskich świętych, więc nawet jeśli podobieństwo faktycznie istniało, to było zupełnie przypadkowe. Autor Passio Sancti Eadmundi, Abbo z Fleury, pisał też, że po wychłostaniu skóra na plecach króla popękała i żebra stały się widoczne, co z kolei przypominało „krwawego orła”, a więc mamy już pełen zestaw okrucieństw… Najwyraźniej galopująca wyobraźnia, strach i upływ czasu znów odegrały tu znaczącą rolę. Jak faktycznie dokonał żywota pechowy władca, prawdopodobnie nie dowiemy się już nigdy. Drzewo jako centralny element tortur i egzekucji pojawiało się w przypadku jeszcze jednej metody – wypatroszenia, które również uchodzi za lubiany przez wikingów sposób zadawania śmierci. Zgodnie ze spisaną w XIII wieku Sagą o Njalu po bitwie pod Clontarf w 1014 roku pojmano apostatę Brodira i jego ludzi. Oprawcą był „nawrócony” już wojownik Ulf Niespokojny. Rozpruł on brzuch Brodira, a następnie pędził go dookoła pnia tak długo, aż wszystkie wnętrzności nie znalazły się na zewnątrz (dopiero wówczas ofiara miała zginąć). publiczna Fragment XII-wiecznej miniatury przedstawiającej męczeństwo króla Edmunda. Cała historia jest przy tym bardzo przewrotna. Z jednej strony mamy wikinga-chrześcijanina zabijającego wikinga-poganina, który do tego odrzucił chrześcijaństwo po przyjęciu święceń. Z drugiej zaś sam sposób egzekucji przypomina rytuał ofiarny, składany ku czci boga Odyna. Jaki więc był prawdziwy zamysł Ulfa, kiedy decydował o tym, jak ukarać apostatę? Także w tej kwestii historycy mogą co najwyżej snuć przypuszczenia… Wężem w bezbożnika Olaf I Tryggvason – podobnie jak Ulf – był wielkim zwolennikiem chrześcijaństwa i postanowił wprowadzić nową wiarę siłą. Nietrudno się domyślić, że wywrotowy pomysł króla natrafił w Norwegii na twardy opór. W załagodzeniu konfliktu nie pomógł z pewnością fakt, że Olaf już na samym początku swojej kampanii zamknął w świątyni 80 pogan i spalił ich żywcem. O tym, jak bezlitosny był wobec tych, opornych na chrystianizację, na własnej skórze przekonał się także Rauda z Salten. Władca obiecał mu „śmierć najgorszą z możliwych”, jeśli ten nie przyjmie nauk Chrystusa. Po kolejnej odmowie nakazał włożyć Raudowi między zęby kawałek drewna, a następnie usiłował wepchnąć w usta ofiary… jadowitego węża. Jak relacjonował poeta i historyk Snorri Sturlson, sprytny Norweg dmuchał na zwierzę, więc zabieg się nie udał. Wtedy Olaf wsunął do gardła Rauda gałąź dzięgiela i przez nią wpuścił gada, dodatkowo popędzając go gorącym żelazem. Nicolai Arbo/domena publiczna Olaf I Tryggvason chrystianizował swój naród siłą. I nie wahał się przed używaniem w tym celu tortur. Co do ostatecznego efektu egzekucji, można snuć rozmaite domysły. Snorri zapisał, że wąż „wpełzł do ust Rauda i w głąb jego gardła, aż wydrążył sobie wyjście w jego boku i Raud skonał”. Wydaje się to jednak raczej niezbyt prawdopodobne. Jeśli faktycznie w głąb jamy ustnej dostałby się odpowiednio gruby wąż, ofiara po prostu by się udusiła. Ewentualnie przestraszony gad mógł ugryźć Rauda; efekt zależałby wtedy od gatunku węża. Naturalnie występowała wówczas na Półwyspie Skandynawskim żmija zygzakowata, ale niewykluczone, że norweski król miał do dyspozycji bardziej egzotyczne „narzędzie” egzekucji. Istnieje też prawdopodobieństwo, że cała sytuacja została zmyślona, a scena znęcania się nad Raudem i bogu ducha winnym wężem była alegorią chrystianizacyjnego terroru, jaki sprowadził Olaf na Skandynawię. Brutalne… przedstawienia? W przypadku zetknięcia się zróżnicowanych kultur, posiadających mocno zakorzenione tradycje i obrzędy, często dochodzi do wyolbrzymień i przeinaczeń. Na tej podstawie powstają później legendy – takie jak te, stworzone, kiedy chrześcijanie z Europy „poznali się” z ludami Północy. Wikingowie nie znali pojęcia świętości, traktowali klasztory jako łatwe cele wypełnione wartościowymi łupami. Dlatego autorzy tekstów z tamtych czasów (głównie chrześcijanie) nadawali im bardzo mroczne cechy. Tymczasem większość ofiar najeźdźców ze Skandynawii ginęła zupełnie „standardowo” – podczas walki lub z powodu trudnych warunków w niewoli. Inspiracją do napisania tego artykułu był drugi tom sagi „Wojny wikingów” Bernarda Cornwella pod tytułem „Zwiastun burzy„, wydawanej nakładem wydawnictwa Otwarte. Stosunkowo łatwo jest jednak prześledzić tok myślowy obserwatora obrzędów religijnych, który z klasztoru trafił między wikingów. Mieszkańcy Północy mieli na przykład zwyczaj przybijania do drzew martwych zwierząt poświęconych bogom. Jak w XI wieku pisał Adam Bremeński, poganie składali w świętym gaju ofiarę w postaci osobników płci męskiej – po jednym z każdego gatunku, z uwzględnieniem konia, psa, a nawet człowieka. Z tkaniny z Oserberg wnioskuje się, że wikingowie lubili także wieszać swoje ofiary. Był to osobliwy hołd dla Odyna – patrona wisielców, który posiadał zdolność rozmowy ze zmarłymi. Snorri wspomina również o specjalnej formie obrzędu mającego na celu obłaskawienie bóstw, polegającej na „fałszywej” ofierze z przywódcy. Kiedy w trudnym okresie żadne modły nie pomagały, lokalny władca był „wieszany” na sznurze z cielęcego jelita i „przebijany” trzciną przez kapłana. Skoro walcząc o przetrwanie, ludy Północy uciekały się do takich przedstawień, jest bardziej niż prawdopodobne, że przeważająca część legend na temat ich bestialstwa została… zmyślona. A jeśli chodzi o same tortury, to na pewno pod każdym względem ustępowały tym, stosowanym niedługo później przez chrześcijańską inkwizycję. Inspiracja: Inspiracją do napisania tego artykułu stała się powieść Bernarda Cornwella pod tytułem „Zwiastun burzy”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Otwarte. To drugi tom bestsellerowej serii o burzliwych czasach wikińskich najazdów na Anglię w IX wieku. Bibliografia: David Horspool, King Alfred: Burnt Cakes and Other Legends, Harvard University Press, 2006 R. Ferguson, Młot i krzyż. Nowa historia wikingów, Wydawnictwo Dolnośląskie 2009. A. Forte, R. Oram, F. Pedersen, Państwa wikingów. Podboje – władza – kultura, Wydawnictwo Naukowe PWN 2010. Parker Philip, Furia ludzi Północy. Dzieje świata Wikingów. Dom Wydawniczy Rebis, 2016. P. Urbańczyk, Zdobywcy północnego Atlantyku, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego 2004. Kup książkę taniej na stronie wydawcy: Kup „Zwiastun burzy” Bernarda Cornwella w swoje ulubionej księgarni: Zobacz również Średniowiecze Wiciędze – słowiańscy pogromcy wikingów Była niedziela roku pańskiego 1136 roku, gdy na horyzoncie, na rzece Göta älv, która uchodzi do morskiej cieśniny Kattegat - pojawił się zarys statków, przyozdobionych... 8 stycznia 2020 | Autorzy: Marcin Moneta Starożytność Biblijni okrutnicy mieszkali w Polsce? Słynęli z okrucieństwa niebywałego nawet jak na standardy starożytności. Pili krew swoich wrogów, wznosili toasty popijając z ich czaszek, ściągali skalpy i przywieszali sobie do... 23 października 2019 | Autorzy: Marcin Moneta Czerwiec 793 roku. Mnisi z klasztoru na wyspie Lindisfarne dostrzegli długą łódź i powiewający żagiel na morzu. Ponad sto lat żyli w spokoju i ascezie, rzadko mając gości z dalekiego świata. Widząc zbliżające się czworokątne żagle nie spodziewali się zatem, że zaraz staną twarzą w twarz z uzbrojonymi w topory bojowe wojownikami z Północy. Tego dnia klasztor przestał istnieć, a wedle tradycji historycznej zaczęła się epoka wikingów. Autorem tego tekstu jest Marcin Sałański. Tekst „Wikingowie i początki ich wypraw w VIII-IX w. – prawda i mity" ukazał się w serwisie Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach Polska. Okres zaczynający się na przełomie VIII i IX i trwający do ok. 1066-1085 r. w historii Europy przyjęło nazywać się epoką wikingów. Jest to jednocześnie okres kształtowania się znanych nam dzisiaj państw europejskich. Czy rzeczywiście jednak możemy mówić o takiej epoce? Nie ulega wątpliwości, że charakter i zasięg wypraw łupieżczych wikingów w tym okresie robi wrażenie. Niewątpliwie wpłynęły one też na życie wielu ludów i formujących się państw Europy. Trzeba jednak jasno podkreślić, że jako fenomen epoki średniowiecza wyprawy te nie zmieniły biegu europejskiej historii i w wypadku innych państw europejskich nie można mówić o epoce wikingów. Zgoła inaczej jest w wypadku samych ziem skandynawskich: wyprawy Duńczyków, Szwedów i Norwegów otworzyły przed tymi ludami świat, rzeczywiście wprowadzając je w nową epokę. Docierając do Anglii, państwa Franków, Bizancjum, Islandii a nawet wybrzeży Ameryki poszerzali swoje horyzonty, rozwijali gospodarczo, militarnie i społecznie – przygotowując się na dołączenie do chrześcijańskiej ekumeny i kultury Zachodu w X/XI w. Problematycznie przedstawia się sam charakter wypraw wikingów. Już dawno temu wybitny rosyjski badacz dziejów i kultury wikingów Aron Guriewicz podkreślał, że nie można mówić o wyprawach wikingów jako jednolitym i niezmiennym w czasie i charakterze zjawisku. Postulował on badanie ich jako szeregu różnorodnych form skandynawskiego ekspansjonizmu, wynikających z wewnętrznych przemian w społeczeństwach wczesnośredniowiecznej Skandynawii. W zależności od okoliczności bowiem wikingowie udawali się na Zachód i Południe w celu sezonowych pirackich grabieży, czasem w celu handlu i zakładania faktorii kupieckich, a czasem wikińscy hawdingowie lub królowie stawali na czele wielkich armii by zdobyć nowe tereny osadnicze, łupy lub po prostu rozszerzyć zasięg swego panowania. Bez względu jednak jak będziemy definiować „epokę wikingów” czy same „wyprawy”, ci rośli wojownicy z północy zostali na przestrzeni wieków owiani romantyczną aurą dzielnych, niezależnych i skłonnych do przemocy bohaterów i zdobywców mórz. W omawianym zaś okresie byli oni postrzegani jako niosący śmierć i zniszczenie poganie. Dzisiaj także funkcjonuje podobny obraz, ale nie ma chyba nikogo, kto by nie słyszał o wikingach i w większym lub mniejszym stopniu ich nie podziwiał. Problematyczna terminologia Termin „wiking” sam w sobie jest bardzo enigmatyczny. Jednym z pierwszych poświadczonych źródłowo przypadków jego użycia jest zapiska z staroangielskiego poematu Widsidh z VII w., mówiąca o „wikińskim plemieniu Hedobardów”. Jego znaczenie jest jednak niejasne. Kronikarz Adam z Bremy pisał np. o „piratach, których Duńczycy zwą wikingami”. Termin ten wiązano z kolei ze słowem „vik”, czyli zatoka. „Viking” miał być zatem tym „kto ukrywa się w zatoce”. Takie tłumaczenie nie pasuje jednak do zbrojnego łupieżcy - raczej do pokojowo nastawionego kupca. Łączono termin ten także z łacińskim „vicus” czyli obóz, fort, ośrodek handlowy, i to tłumaczenie zostało jednak w historiografii odrzucone. Przyjmuje się obecnie, że termin „wiking” pochodzi od czasownika „vikja” czyli „wyłamywać”, „wykręcać” lub „odchylać”. Szwedzki historyk F. Askeberg tłumaczył taką etymologię tym, iż wikingowie byli w istocie ludźmi, którzy wyłamywali się z klasycznych struktur społecznych, porzucali dom i wypływali w morze w poszukiwaniu sławy i łupów. Ciekawe jest, iż w źródłach często termin „viking” stosuje się nie w odniesieniu do jednostki, a do czynności – „udać się na viking”. W tym ujęciu wyprawa mogła mieć zarówno wymiar zbrojny, jak i pokojowy, taki związek semantyczny odnosił się bowiem do łupieżczych napadów oraz wypraw kupieckich. Jeszcze ciekawiej prezentuje się fakt, iż dla samych Skandynawów termin „viking” był często obraźliwy. Sagi wspominają o wikingach jako o okrutnych i gwałtownych łupieżcach, zaś na jednym kamieniu runicznym z Upplandu mówi się o niejakim Assurze, synie jarla Hakona, jako o „stróżu przeciwko wikingom”. Można zatem uznać, że termin ten stosowano zarówno jako określenie wyprawy zbrojnej, jak i jej uczestnika – często z pejoratywnym odcieniem. Był więc wiking wedle współczesnych żądnym łupów i sławy piratem, wojownikiem, ale czasem także kupcem i odkrywcą. Wikingowie w kulturze masowej Dzisiaj słysząc termin „wiking” wyobrażamy sobie z kolei rosłego, jasnowłosego wojownika w kolczudze, hełmie z rogami i uzbrojonego w ogromny topór, który z mordem w oczach gwałcił niewiasty, palił wsie i zabijał każdego, kto mu się sprzeciwił. Taki obraz wikingów nie powinien nikogo dziwić. Na przestrzeni wieków sami historycy wyrabiali swoje poglądy o wikingach bazując wyłącznie na przekazach pochodzących od ich przeciwników i ofiar czyli chrześcijan (głównie duchownych). Wikingowie w źródłach pisanych byli zatem zawsze przedstawiani jako krwiożerczy i bluźnierczy łupieżcy, poganie, antychryści. W jednym z przekazów dotyczących ataku na klasztor na wyspie Lindisfarne u wybrzeży Northumbrii czytamy zresztą: "w tymże roku [793 – red..] nad Northumbrią pojawiły straszliwie znaki i bardzo przeraziły jej mieszkańców: jaśniały niezwykłe błyskawice i widziano ogniste smoki lecące w powietrzu. Wkrótce po tych znakach przyszedł wielki głód, a niedługo potem, tego samego roku, pogańscy łupieżcy, niczym diabły, żałośnie zniszczyli kościół Boży w Lindisfarne, gwałtem i rzezią." Pomimo badań archeologicznych nad znaleziskami z epoki wikingów historycy analizując takie i podobne opisy wydali jednomyślny osąd, który przeniknął do kultury masowej i bardzo mocno się w niej osadził. Wikingowie zaś przez bardzo długi czas milczeli. Badania podjęte w latach 80. i 90. zarówno w środowisku anglosaskich jak i środkowo-europejskich badaczy stopniowo zaczęły jednak ukazywać ich prawdziwy, pozbawiony zdemonizowanego schematu obraz. Współczesny odbiorca kultury miał okazję już w 1958 r. poznać bliższe prawdy historycznej oblicze wikingów w filmie Wikingowie z Kirkem Douglasem i Tonym Curtisem, dzisiaj początki wikingów przypomina i przybliża współczesnemu widzowi serial kanału telewizyjnego History pt. Wikingowie, cieszący się ogromnym zainteresowaniem. Dzięki niemu wikingowie stają się ludźmi z krwi i kości, targanymi podobnymi namiętnościami co my sami. Pierwsze wyprawy O pierwszych wyprawach wikingów na Wyspy Brytyjskie wspominają dwie zapiski z Kroniki anglosaskiej. Jedna z nich mówi o pewnym incydencie, który miał miejsce w Królestwie Wessexu, za panowania króla Beorthirka (789-802). Ponoć sędzia królewski natknąwszy się na wybrzeżu na duńskich najeźdźców miał wziąć ich za kupców i zaprosić do Dorchester w celu inspekcji, został jednak zabity. Drugą wzmianką jest przytaczany powyżej opis ataku na klasztor Lindisfarne. Wydaje się, że zapiska o zabitym urzędniku królewskim na pewno nie odnosi się do pierwszej w historii napaści wikingów na Brytanię. Co innego z drugim wpisem do kroniki. Atak na Lindisfarne już wśród współczesnych rozbrzmiewał echem. Napad na ów klasztor, duchowe i intelektualne centrum Northumbrii, zszokował wszystkich. Dla wikingów jednak niebroniony, ale obfitujący w gromadzone już od 634 r., bogactwa był łakomym kąskiem. Podczas ataku wikingowie wymordowali prawie wszystkich mnichów, część z nich wzięli w niewolę – co zapoczątkowało powtarzalny w przyszłości model wikińskiego napadu. Zaraz po ataku na Lindisfarne przebywający na dworze Karola Wielkiego Alkuin, pochodzący z Northumbrii uczony, zaangażował się w kampanię moralnego wsparcia dla mieszkańców Wysp Brytyjskich. Atak, w słanych listach opisywał jako karę bożą za grzechy arcybiskupów Yorku i Canterbury, królów Northumbrii i Mercji czy mieszkańców Kentu. Nawoływał do pokuty i duchowej reformy. Atak na Lindisfarne mimo, że zapisał się w historii wielkimi literami i do dnia dzisiejszego pobudza naszą wyobraźnię, na pewno nie był jednak pierwszą taką wyprawą, jak chciała to widzieć część historiografii czy wzmiankowany powyżej serial Wikingowie, gdzie oś fabuły skupia się na organizacji przez legendarnego Ragnara Lodbroka pierwszych zamorskich wypraw na Zachód, do Lindisfarne. Wyprawy wikingów na Brytanię miały znacznie dłuższą metrykę. Wskazywać może na to pewien statut króla Mercji Offy z roku 792, w którym władca zwalniał od podatków kościoły w Kencie „wyjąwszy dostarczanie militarnego wsparcia przeciwko pogańskim łupieżcom na wędrownych okrętach”. Wynika z tego, że położony na południowo-wschodnim skraju Anglii Kent od lat musiał być obiektem wikińskich napaści. Można datować, że wikingowie Anglię napadali już od ok. 716 r., statut wymienia bowiem rządzącego w latach 716-757 króla Aethelbalda, który dał kościołom w Kencie podobny przywilej. Uwarunkowania polityczno-gospodarcze wypraw Jak były organizowane takie wyprawy? Z serialu Wikingowie widz dowiaduje się, że pierwsze wyprawy organizowane przez Ragnara Lodbroka były tylko jego inicjatywą. Zebrawszy załogę, sam opłaciwszy statek wyruszył w nieznane, wbrew woli jarla. Nie da się ukryć, że w takiej sytuacji każdy miłośnik historycznych widowisk kinowych, telewizyjnych czy teatralnych zawsze zastanawia się, czy to co ukazali mu aktorzy, reżyserzy, scenarzyści jest zgodne z prawdą historyczną. Czy tak mogło być naprawdę? Otóż, abstrahując od tego czy legendarny Ragnar zaatakował Lindisfarne czy nie, to sam sposób organizacji takiej wyprawy jest jak najbardziej prawdopodobny. Na pierwsze wyprawy udawały się bowiem głównie pojedyncze, przedsiębiorcze jednostki, które chciały zaryzykować i na własny koszt, bez królewskiego patronatu, odkryć inny świat – rezerwuar łupów i rynki zbytu dla towarów wikińskich. Największe sukcesy wikingowie zaczęli jednak odnosić, gdy za organizację wypraw odpowiedzialni stali się władcy poszczególnych królestw i władztw ówczesnej Skandynawii. Badacze, Angelo Forte, Richard Oram i Frederik Pedersen uważają, iż u podstaw sukcesu wypraw wikińskich leżała konsolidacja skandynawskich królestwa. Których? Trudno to dokładnie określić, gdyż zachowane źródła traktują wikingów jak jedną zbiorowość, nie da się więc ustalić skąd i od którego władcy dana grupa przybyła. Wikingów, którzy najechali Wessex, kronikarze nazywają np. Duńczykami z Halogalandu leżącego w Norwegii. Kronikarze nie dywersyfikują wikingów i ich władców, są oni bowiem dla nich wszyscy po prostu Duńczykami lub Normanami. Tylko nieliczni kronikarze wymieniają wikińskich królów - wspomniany już w artykule Alkuin w swoim dziele Vita Willibrordi wymienia legendarnego króla Ongendusa. Kroniki z końca VIII w. wspominają także królów Sigefrida i Godefrida. Badania archeologiczne i skąpe zapisy źródłowe wskazują z kolei, że w VIII/IX w. ziemie obecnej Norwegii, Szwecji i Danii w mniejszym lub większym stopniu były zjednoczone pod panowaniem nie więcej niż kilku królów. Po latach bratobójczych walk w VII w., jakie przewinęły się przez ziemie skandynawskie, królowie ci pilnowali pokoju w swoich krajach i miastach handlowych. Handel zaś w okresie między 500-800 r. stanowił dość ważną gałąź rozwoju Skandynawii i wykazywał duże tendencje centralizacyjne. Najlepszym tego przykładem było emporium handlowe w Birce nieopodal dzisiejszego Sztokholmu. Znajdowało się w nim silne zaplecze produkcyjne kuźnie, warsztaty złotnicze, a znalezione zabytki np. z Irlandii, innych krajów bałtyckich czy nawet Egiptu i Indii wskazują na istnienie rozległej sieci handlowej, której Birka była częścią. Królowie i skandynawscy możnowładcy dbając z kolei o rozwoju handlu oraz czerpiąc dochody z ziemi i trybutów płaconych przez podbite ludy podnosili swój prestiż i bogactwo. Do zachowania jednak pełnej władzy, pozycji i pokoju w kraju musieli przed swymi poddanymi wykazywać się talentami wojskowymi. W epoce wikingów siła króla determinowana była jego zdolnością do zebrania wojów gotowych udać się w jego imieniu na wyprawę łupieżczą. Zdolność ta była ich „być albo nie być”. Z badań przeprowadzonych przez historyków anglosaskich wynika, że w VIII/IX w. ziemie skandynawskie były na tyle rozwinięte, że królowie i możnowładcy by dalej cieszyć się ze swej pozycji i rozwoju gospodarczego musieli znaleźć ujście dla swej (i swoich poddanych) żądzy dalszych bogactw. Wyprawy handlowe i łupieżcze był z kolei idealnym sposobem na podnoszenie prestiżu oraz pozyskiwanie kolejnych zdobyczy. Europa po Lindisfarne Wyprawa 793 r. nie mogła zatem być jedyną. Już w rok po ataku na Lindisfarne nastąpiły kolejne napaści wikingów: w 794 r. na Hybrydy, w 795 r. na Skye i klasztor św. Kolumby na Ionie i na Innisboffin, w 796 r. na Irlandię i Argyll, a w 798 na Ulster. W 799 r. wikingowie zaatakowali państwo Karola Wielkiego. Ataki wikingów w IX wieku skupiły się zatem na ziemiach Szkocji, Irlandii i obecnej Francji. Nie atakowano dalej Anglii. Dlaczego? W 796 r. niewielka flotylla wikińska zaatakowała bowiem angielski klasztor w Jarrow. Atak ten był nieudany, a obrońcy wyrżnęli prawie wszystkich najeźdźców. Po tej klęsce wikingowie na ponad 40 lat zrezygnowali z ataków na ziemie angielskie. W latach 800-825 wielokrotnie najeżdżali za to klasztor na wyspie Ionie - do ostatniego najazdu doszło w 825 r. W owym okresie część braci opuściła ów święty przybytek i przeniosła się do Kells, przeorem klasztoru był jednak były rycerz Blathmacc Mac Flainda. Mnisi pod jego przywództwem stawili opór, lecz wszyscy zostali wymordowani, a klasztor całkowicie zniszczono. Wikingowie tym czasem zdążyli na ziemiach szkockich założyć swoje pierwsze stałe bazy wypadowe. Państwo Franków tymczasem do lat 30. IX odpierało z sukcesami napaści wikingów, wraz jednak ze śmiercią Karola Wielkiego i decentralizacją władzy w byłym imperium frankijskim wikingowie zaczęli odnosić sukcesy także na kontynencie. Tylko w okresie 835-837 zdążyli kilkukrotnie złupić miasto Dorestad, jedno z głównych centrów handlowych państwa Franków. W ciągu kolejnych lat posuwali się coraz bardziej w głąb kraju, aż w 845 r. splądrowali Paryż. Sukces ten, jak i kolejne, wikingowie zawdzięczali założeniu bazy wypadowej nieopodal ujścia Loary. Dobre położenie strategicznie pozwalało im zapuszczać się głęboko, w samo serce frankijskiego Cesarstwa. Do połowy IX w. wikingowie na tyle mocno osadzili się w okolicach Loary, że szybko podbili południowo-wschodnią Bretanię, a także zaczęli mocno naciskać na Akwitanię. Ataki wikingów na ziemie bretońsko-frankijskie wzmogły się po 862 r. kiedy z wypraw na Morzu Śródziemnym wrócił niejaki Hastein Duńczyk. Między 867-873 r. łupi on Bourges, Orlean, a także Angers. Aż do 882 r. był bezkarny i dopiero kiedy stanął naprzeciw całej potęgi frankijskiego króla Ludwika III musiał wycofać się nad cieśninę La Manche. W kolejnych latach działania zbrojne Franków zaczęły zmuszać wszystkich wikingów do wycofania się z ziem frankijskich. Pod koniec XI w. mieszkańcy kontynentu uzyskali taką przewagę nad najeźdźcami z północy, że ci postanowili opuścić ziemie dzisiejszej północnej Francji i zaczęli ponownie szukać szczęścia w Anglii. Nie wszyscy jednak. Na ziemiach Francji pozostał bowiem wódz wikingów nadsekwańskich Rollo. Kontynuując swoją karierę wikińskiego rabusia zmusił w 911 r. króla Karola Prostaka do nadania mu Rouen jako lenna. Z tego nadania miało się później zrodzić Księstwo Normandii, a ochrzczony Rollo przeszedł do historii jako książę Robert I. W tym samym czasie co wyprawy do państwa Franków, organizowane były także najazdy na Anglię - przerwane w 796 r., ale ok. 834 r. wznowione. W latach 40. złupiono Southampton, Portland a nawet Londyn. W tym okresie systematyczne ataki wikingów przypomniały grozę, jaka panowała w Anglii tylko w latach 793-796. Angielscy możni znowu musieli borykać się z bezlitosnymi poganami. Wikińskie ataki na wybrzeża nie wszystkim jednak były nie w smak - niektórzy lokalni władcy wykorzystywali nawet mobilność i waleczność wikingów dla własnych celów. Przykładowo, Brytowie z Kornwalii chętnie wykorzystywali ich w walkach z Wessexem i Sasami. Ataki jakie miały miejsce w latach 40. i 50. IX w. na Anglię przygotowywały z kolei grunt pod naprawdę wielkie przedsięwzięcie wikingów. Otóż w latach 60. na wyspie Thanet pojawiła się ogromna flota i horda wikingów, która zaczęła grabić Kent. Wraz z tym atakiem u wybrzeży Anglii pojawiła się flotylla i armia dowodzona przez Ivara Bez Kości i Halfdana – synów legendarnego Ragnara Lodbroka. To wojsko wikińskie, znane jako Wielka Armia, miało z kolei przywieść angielskie państewka na skraj zagłady. Jest to już jednak inna historia. Autorem tego tekstu jest Marcin Sałański. Tekst „Wikingowie i początki ich wypraw w VIII-IX w. – prawda i mity" ukazał się w serwisie Materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach Polska. Kategoria: Średniowiecze Data publikacji: Autor: Przy tekście pracowali także: Maria Procner (redaktor) Maria Procner (fotoedytor) Wyłaniali się z morza niczym demony, niszczyli, rabowali i mordowali, a potem znikali z łupami, zostawiając za sobą zgliszcza. „Od furii ludzi Północy zachowaj nas, Panie” – błagano z trwogą. Ale Bóg nie zawsze słuchał modlitw... „Oto mija niemal 350 lat, odkąd my i nasi przodkowie zamieszkujemy tę uroczą wyspę, i nigdy jeszcze nie było w Brytanii takiej grozy, jakiej teraz zaznaliśmy z rąk pogańskiej rasy, ani nie myślano nawet, że taka napaść z morza może nastąpić” – pisał Alkuin, uczony i mnich żyjący na ziemiach Franków do króla Nortumbrii Etelreda. „Spójrzcie na kościół Świętego Kutberta zbryzgany krwią kapłanów Boga, ograbiony do cna ze swych ozdób, miejsce najczcigodniejsze ze wszystkich w całej Brytanii wydane zostało na pastwę pogańskich ludów”. Rozlana krew kapłanów Boga Alkuin w swoich listach odnosi się oczywiście do napaści na Lindisfarne w 793 roku. Był to jeden z najsłynniejszych aktów przemocy dokonanych przez wikingów, których mnich wprost określa „wilkami”. Ten brutalny atak szokował tym bardziej, że to właśnie tam biło serce chrześcijańskiej Nortumbrii, gdzie Kutbert, który zmarł w aurze świętości w 687 roku, był biskupem i gdzie spoczywały jego szczątki. Dicksee/domena publiczna Wśród mieszkańców średniowiecznej Europy łupiący co popadnie wikingowie budzili grozę. W historii Wysp Brytyjskich wikingowie zapisali się już pod koniec VIII stulecia. W Kronice Anglosasów czytamy, że grupa Normanów wylądowała na wyspie Portland w Dorset, gdzie zostali wzięci za kupców i poproszeni o zapłatę myta. Nieszczęśnik, który przypisał im dobre intencje, został oczywiście zgładzony. Według relacji kronikarza początkowo „poganie wybrzeże Brytanii najeżdżali i niszczyli”, a z czasem zaczęli już regularnie zapuszczać się w głąb lądu. W latach 802 i 806 zaatakowali zamożne opactwo na wyspie Iona, przy czym drugi najazd okazał się na tyle fatalny, że nieliczni ocalali mnisi chcieli ostatecznie opuścić wyspę i przenieść opactwo do Kells. Na miejscu zostali jednak przeor Blathmac MacFlainn wraz z kilkoma braćmi. Byli gotowi zginąć w obronie świętego miejsca – i nie musieli długo na to czekać. Zostali wycięci w pień, a przeora uprzednio torturowano. Według opisu opata niemieckiego Reichenau: Przeklęta dzika zgraja pędziła przez zabudowania, wygrażając straszliwie błogosławionym mężom, a wymordowawszy z wściekłym okrucieństwem resztę wspólnoty, zwróciła się ku świętemu ojcu, by zmusić go do wydania cennych kruszców, wśród których spoczywają kości świętego Kolumby […] święty jednak, bez broni w rękach, zachował niezłomną wolę, nawykły stawiać opór wrogom. Hunt/CC BY Jednym z najsłynniejszych wikińskich ataków był najazd na Lindisferne (na zdj. zamek na wyspie). Rok później wikingowie spalili liczne opactwa w zatoce Galway (między innymi Inishmurray czy Roscam), a w 821 roku Howth w hrabstwie Dublin zostało „splądrowane przez pogan, którzy pojmali w niewolę wielką liczbę kobiet”. Kilkanaście lat później dwie floty najeźdźców z Północy, każda licząca po 60 łodzi, spustoszyła doliny Cos Meath i Kildare. W opisie śmierci wodza z Leinster Maelciaraina, która nastąpiła w 869 roku, czytamy, że został zdradzony przez swoich ludzi i wydany Normanom, ci zaś poćwiartowali go, a następnie odciętą głowę wykorzystali jako tarczę strzelniczą. Wydarzenie to odnotowano w tak zwanych Trzech fragmentach Kroniki Irlandii. Zobacz również:Alfred Wielki. Pierwszy król angielski, który potrafił stawić czoła wikingomTortury wikingów. Krwawy orzeł, patroszenie, zjadanie jadowitych węży…Bzdurne mity o wikingach. Czy Ty również wciąż w nie wierzysz? Zło rośnie w siłę Na kontynencie nie było wcale lepiej. We frankońskich Rocznikach bertyńskich w roku 842 biskup Prudencjusz z Troyes opisał, jak „flota normańska niespodziewanie napadła o świcie na osadę Quentovic, złupiła ją i zrównała z ziemią, niewoląc lub masakrując mieszkańców płci obojga”. Podkreślenie, że ofiarami najeźdźców padły także kobiety (a być może i dzieci) było powszechnym wówczas sposobem ukazywania bestialstwa ludzi Północy. Pod rokiem 843 czytamy z kolei, że w Nantes wikingowie „zgładzili biskupa i wielu duchownych, mieszkańców płci obojga i złupili miasto”. Kilkakrotnie kronikarz zaznacza, że okrucieństwa przybyszy zza morza były rozliczne. W podobnym tonie wypowiadał się o wszechobecnym terrorze Normanów żyjący w połowie IX wieku Ermentariusz z Noirmoutier, opat z Saint-Philibert de Tournus w Burgundii i autor kroniki De translationibus et miraculis sancti Filiberti. Opisał w niej wielokrotne najazdy wikingów na swój klasztor: Liczba okrętów rośnie, niekończący się napływ wikingów potężnieje niepowstrzymanie. Wszędzie ludzie Chrystusa padają ofiarą rzezi, ognia i grabieży. Wikingowie zalewają wszystko na swej drodze i nikt nie jest zdolny im się przeciwstawić […]. Niezliczone okręty płyną w górę Sekwany, a w całym regionie zło rośnie w siłę. Rouen zostało spustoszone, splądrowane i spalone. Paryż, Beauvais i Meaux wzięte, twierdza w Melun zrównana z ziemią, Chartres okupowane, Evreux i Bayeux złupione, a każde miasto zamknięte w okrążeniu. Z czasem najeźdźcy zapuszczali się coraz śmielej w głąb lądu, aż w 845 roku popłynęli w górę Sekwany i pod wodzą Ragnara przypuścili szturm na Paryż. W tym samym okresie miał także miejsce pierwszy atak wikingów na Półwysep Iberyjski. Najeźdźcom przewodzili Bjorn Żelaznoboki i Hasting, których opisywano w arabskich kronikach jako „ludzi okrutnych, jakich w naszych stronach dotąd nie widziano”. Arabski kronikarz Al-Nuwayri żyjący na przełomie XIII i XIV wieku pisał, że morderczy wikingowie, plądrując w 844 roku Sewillę, „nie oszczędzili nawet zwierząt jucznych”. Z kolei Duald Mac Fuirbis odnotował, że „sprowadzili ze sobą do Irlandii wielką rzeszę mauretańskich jeńców […] przez długi czas ci niebiescy ludzie przebywali w Irlandii”. Równocześnie w tym okresie Wilhelm Zdobywca, praprawnuk Rolla czy też Rolfa, pierwszego władcy Normandii, zmienił historię Europy, obejmując władzę w kraju, którzy jego przodkowie tak chętnie najeżdżali i plądrowali. Szerszenie, wilki i mordercy Symeon z Durhan, któremu przypisuje się autorstwo Historii Regum, określa wikingów zwierzęcymi metaforami, jak „żądlące szerszenie” czy „krwiożercze wilki”, przypisując im jednocześnie najgorsze zbrodnie. „Łupiąc bezlitośnie, obrócili wszystko w perzynę, zdeptali świętokradczymi stopami święte przedmioty, wykopali ołtarze i zagrabili wszystkie kościelne skarby” – wymienia. „Niektórych braci zabili, kilku związali haniebnie i porzucili nagich, innych zaś utopili w morzu”. Wobec takich relacji nie dziwi strach, jaki budziło nieustanne zagrożenie najazdem wikińskim także wśród mieszkanek klasztorów żeńskich. Zgodnie z legendą święta Ebba, przeorysza z Coldingham, w obawie przed zbliżającymi się Duńczykami odcięła sobie nos i górną wargę, a zakonnice zachęcała, by uczyniły to samo. W ten sposób miały uniknąć pohańbienia. Wielu średniowiecznych kronikarzy podzielało nienawiść wobec budzących przerażenie wikingów. Adam z Bremy, opisując najazd wikiński na ziemie Franków w 882 roku, podaje, że „czynili sobie z naszych ludzi rozrywkę”. Z kolei Henryk z Huntington w swojej Historia Anglorum charakteryzuje przybyszów z Północy jako „roje pszczół, najokrutniejszych z ludzi, którzy nie oszczędzają nikogo ze względu na wiek lub płeć”. Także Florencjusz z Worcester wspomina liczne zbrodnie popełniane przez Svena, który w 1013 roku najechał Mercję, dokonując „wielokrotnych aktów barbarzyństwa”. Roerich/domena publiczna Europejczycy mieszkający na wybrzeżach z trwogą spoglądali na morze w obawie przed najeźdźcami z Północy. Owa „lekkość” w zabijaniu i torturowaniu chrześcijan, zwłaszcza duchownych, najbardziej szokowała dziejopisów. W Kronice anglosaksońskiej czytamy, że podczas złupienia Cantenbury w 1011 roku do niewoli wikingów trafił arcybiskup Elfeg (kronikarz błędnie podaje imię Duncan), którego dzika tłuszcza zamęczyła za to, że nie chciał zapłacić najeźdźcom okupu. Relację z tego wydarzenia znajdujemy w Kronice Thietmara: […] tłum pogan otoczył go i jął znosić broń różnego rodzaju, by go pozbawić życia. Kiedy to zobaczył z daleka ich wódz Thurkil, nadbiegł szybko i tak zawołał: „Błagam was, nie czyńcie tego! Chętnie dam wam wszystkim złoto i srebro, i co tylko posiadam lub w jakikolwiek sposób nabędę, z wyjątkiem mojego okrętu, bylebyście nie popełnili zbrodni na pomazańcu Bożym”. Lecz gniew jego towarzyszy, twardszy od żelaza i skały, nie dał się zmiękczyć tą jego ludzką przemową; zaspokoiła go dopiero krew niewinnie przelana, do której dobrali się natychmiast wszyscy przy pomocy wolich czaszek, gradu kamieni i drewnianych pocisków. Pogańskie bestie czy wojownicy swojej epoki? Jeszcze przed Knutem czy Svenem prym w okrucieństwie wiódł Ivar Bez Kości. Dziś nie sposób stwierdzić, czy faktycznie był chory, czy może przydomek miał inne, bardziej metaforyczne znaczenie, jednak był ponoć wyjątkowo okrutnym człowiekiem. Przypisuje mu się między innymi zabójstwo świętego Edmunda, króla Wschodniej Anglii, którego nakazał torturować, a następnie zgładzić przez ścięcie. Łaski świętości nie dostąpił natomiast król Nortumbrii Ælla, który według legendy zgładził ojca Ivara, słynnego Ragnara Lodbroka, wrzucając go do dołu pełnego węży. Zgodnie z podaniem żądny zemsty Ivar kazał go w 867 roku uśmiercić wyjątkowo wymyślną torturą – wycinając mu na plecach tak zwanego krwawego orła. W roku 873, gdy okrutny władca zmarł, w Rocznikach z Ulster wspomniano go jako „króla wszystkich Skandynawów w Irlandii i Brytanii”, przywódcę „wielkiej pogańskiej armii”, która przez ponad dekadę podbijała królestwa anglosaskie i przejmowała ziemię. Nicolai Arbo/domena publiczna Za koniec wikińskich najazdów na Wielką Brytanię uznaje się często bitwę pod Stamford Bridge w 1066 roku. Średniowieczni mieszkańcy Europy z trwogą wypatrywali długich łodzi, które niosły śmierć i zniszczenie. Ludność najeżdżanych przez Normanów krajów widziała w nich barbarzyńskie monstra, które niczym kara z niebios spadały na ich głowy, mordowały, niewoliły i grabiły, a czego zagrabić nie mogły – obracały w perzynę. Obce było im miłosierdzie, litość, bojaźń Boża, dopuszczali się zbrodni niepojętych dla średniowiecznych chrześcijan. Czy faktycznie byli aż takimi potworami? Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Karol Wielki w 782 roku wymordował 4,5 tysiąca pogańskich Sasów za bunt przeciwko próbom narzucenia im chrześcijaństwa, a także uwzględnimy popularność morderstw duchownych czy okaleczeń krewnych w rodzinach chrześcijańskich władców z epoki, wikingowie wcale nie wydają się tacy straszni. Może najwyższa pora odpiąć im paskudną łatkę okrutnych bestii? Inspiracja: Inspiracją do napisania tego artykułu stała się powieść Bernarda Cornwella pod tytułem „Ostatnie królestwo”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Otwarte. To pierwszy tom bestsellerowej serii o burzliwych czasach wikińskich najazdów na Anglię w IX wieku. Bibliografia: R. Allen Brown, Historia Normanów, Marabut 1996. C. Downham, Viking Kings of Britain and Ireland: The Dynasty of Ívarr to 1014, Dunedin Academic Press 2007 Aron J. Guriewicz, Wyprawy wikingów, Wydawnictwo Wiedza Powszechna 1969. I. McDougall, Serious entertainments: an examination of a peculiar type of Viking atrocity, „Anglo-Saxon England”, vol 22 (grudzień 1993), s. 201–225. R. I. Page, A Most Vile People: Early English Historians on the Vikings, University College London 1987. P. Parker, Furia ludzi Północy. Dzieje świata wikingów, Rebis 2016. G. Waitz, Annales Bertiniani, Monumenta Germaniae Historica 1883. Zobacz również Średniowiecze Wiciędze – słowiańscy pogromcy wikingów Była niedziela roku pańskiego 1136 roku, gdy na horyzoncie, na rzece Göta älv, która uchodzi do morskiej cieśniny Kattegat - pojawił się zarys statków, przyozdobionych... 8 stycznia 2020 | Autorzy: Marcin Moneta